Strona główna Recenzja Filipek „Nadwrażliwość” – przedpremierowa recenzja

Filipek „Nadwrażliwość” – przedpremierowa recenzja

540
0
fot. Nikodem Hawrylak @madson_nh

Jako jedna z niewielu osób miałem okazję przedpremierowo zapoznać się z nowym albumem Filipka pt. „Nadwrażliwość”. Nie jest to krążek dla osób szukających w muzyce beztroski. Czuć w nim smutek, samotność, niezrozumienie. Jak w nim słyszymy, raperowi ciężko jest być radosnym dłużej niż kilka chwil. Jednak odzwierciedlenia także pozytywnych emocji można doszukać się na tej płycie.

Duża liczba nagranych do tej pory albumów – w jego ocenie – świadczy o niezrozumieniu, jakie go dotykało. Jest to motyw często powtarzający się na „Nadwrażliwości”. W otwierającym płytę utworze „Lód i szkło” wyjaśnia, że jest to dla niego forma terapii, możliwość otwarcia się i wygadania z ciężkich przeżyć. Nie musiałby tego robić, gdyby miał na kim polegać. Właśnie tę myśl rozwija w utworze „Brakuje mi zaufania”.

Nie jest też jednak tak, że nie ma do kogo otworzyć ust. Ma kolegów z wytwórni, których nie zamierza się pozbyć. Jak sam mówi, bardziej niż osoby bliskie woli zmieniać ubrania. Teraz może sobie pozwolić na te droższe. Są tego dobre strony – nie musi żyć, wydzielając sobie każdy grosz, by pieniędzy wystarczyło do pierwszego.

Jednakże nie rozwiązuje to wszystkich problemów. Nie ma on szczęścia do spotykanych ludzi, którzy patrzą na niego przez pryzmat drogich ubrań. Mogą być one symbolem smutku. Stały się nim konkretnie tytułowe buty – „Triple S”. Dobre chwile nie trwają zbyt długo i nawet one są powodem nieszczęścia. Przypominają straconą miłość. Łzy, kapiące na dające pozorną radość dobra materialne, są dowodem, jak bardzo uczucie pustki może negatywnie wpływać na człowieka.

Motyw rodziny również jest elementem powtarzającym się na płycie. Filipek chciałby rozpalić własne ognisko domowe. Jednak wcześniej, goniąc za sławą, utracił swoje młodzieńcze lata, a wraz z nimi ważną dla niego osobę, przez co doskwiera mu samotność. Znalezienie kobiety, dla której wieczna impreza nie jest jej celem życia, może okazać się zbyt trudne. Relacje z partnerkami rapera, mogły sprawić, że te „oblały test” z bycia razem z nim, doprowadzając go do łez. To sformułowanie dotyczące oblania/oblewania nie jest przypadkowe. W końcu pochodzi z utworu „Barman”.

Płacz i ucieczka przeplatają się ze sobą na płycie w różny sposób. Filipek wspomina, że bywa tak, że ucieka w samotność. Dzieje się to np. podczas jego podróży, trzyma wtedy w dłoni tytułowy „Boarding Pass”. Nie jest to dla niego idealne rozwiązanie. Chciałby się w końcu gdzieś zatrzymać i „założyć dom”. Dowiadujemy się tego z „Brakuje mi zaufania”.

Nie jest to jednak takie proste. Raper próbuje znaleźć miejsce, w którym czułby się dobrze, ale często takie miejsca okazują się tylko złudzeniem. Ludzie, na których natrafia, nierzadko udają przed nim dobre intencje. Filipkowi ciężko jest pisać wesołe kawałki przez przeżyte traumy, które leczy, tworząc muzykę. Słyszymy to w „North Face”. Inee dopełnia ten utwór wspominając o swojej ucieczce w samotność. Ucieczce przed problemami, z którymi musi poradzić sobie sama.

Na płycie znajdziemy także weselsze akcenty. Może nie w stu procentach radosne, jeśli chodzi o tekst. Bardziej – biorąc pod uwagę bit i rap/śpiew. Ma to miejsce w dość radiowym w odbiorze kawałku „W sam raz” z gościnnym udziałem Wrzeciona. Można odnieść wrażenie, że ten swoją zwrotką, a konkretnie jedną z linijek o pijanej damie, nieco pozbawia utwór potencjału na hit rozgłośni radiowych. Nie umniejsza to jednak przyjemności z odsłuchu tego utworu.

Wesoły na płaszczyźnie nie tylko bitu, ale również tekstu, jest natomiast kawałek „Do rana”. Dotyka on tematyki spełniania młodzieńczych marzeń, których realizacja daje Filipkowi szczęście. Jest to piosenka rapowana ze śpiewanym flow (jak większość utworów na płycie), z gitarowym podkładem Jonatana. Jest on odpowiedzialny za warstwę instrumentalną przeważającej części utworów. Wielokrotnie także z udziałem gitary. Są one często utrzymane w rytmice four on the floor (co koresponduje z melodycznym flow), jak również – w trapowej stylistyce.

Najciekawszym bitem na płycie jest podkład Jonatana do „Ulissesa”. Z rozmytymi wokalizami i długimi 808, jakby lekko slajdowanymi pod koniec wybrzmiewania. Daje on dużo miejsca na wokal Filipka, nie tylko przez aranżacyjne pauzy.

Za pozostałe dwa podkłady odpowiadają Ka-meal oraz Gibbs. Spod ręki drugiego z nich wyszedł utwór „North Face”, który jest uzupełniony gościnnym udziałem Inee. Czuć w nim złapanie wspólnego lotu przez artystów, co skutkuje interesującym efektem finalnym tej współpracy.

Kolejne featuringi – Nel, realizującej się w dwóch refrenach, Przyłuca – w jednym, dopełniają zwrotki Filipka. Molly natomiast został nieco przyćmiony w swoim fragmencie przez gospodarza. Co innego można powiedzieć o zwrotce Jonatana, który idealnie wpasował się w pozytywnie brzmiący utwór „Poczekaj”.

Cytując utwór „Morze pije moje łzy” („Gdyby nie psycholog, płytę rzucałbym co kwartał / Ta jak wyjdzie, to będzie czegoś warta”), trudno się z tym fragmentem nie zgodzić. Płytę należy docenić nie tylko pod względem przekazywanych emocji, ale również wykonania. Melodyczny, przyjemny w odbiorze rap Filipka jest jednym z powodów tej oceny. Co nie zmienia tego, że część osób będzie miała zastrzeżenia do tej opinii. Jest tak z powodu dużej „spójności” tematycznej czy też – inaczej mówiąc – zlewania się części utworów w jeden wielki, o przewidywalnym motywie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj